Top Phil Collins Solo Songs z lat 80

Top Phil Collins Solo Songs z lat 80

Zawsze czułem, że Phil Collins ma trochę złego rapu, jeśli chodzi o jego znaczenie jako ważny artysta pop/rockowy z lat 70. i 80. Nigdy nie był krytycznym ukochanym, takim jak Peter Gabriel, frontman Genesis, który go poprzedził i zawsze brał nieznajomego, bardziej szanowaną ścieżkę. Niemniej jednak myślę, że jego najlepsze dzieło lat 80. konsekwentnie ujawnia mistrzowskie sens pisania piosenek i imponujące zaangażowanie w perfekcję i pasję w jego występach. Oto chronologiczne spojrzenie na najlepsze piosenki z bardzo udanej kariery solowej z lat 80. Phila Collinsa.

01 z 08

„Znowu przegapiłem”

Bob King/Redferns/Getty Images

Wraz z nadejściem lat 80. zarówno Phil Collins, jak i jego wielofunkcyjny zespół, Genesis, zaczęli energicznie i skutecznie stosować rogi w swoich najlepszych piosenkach. Ta drobna melodia z 1981 roku stanowi świetny przykład takiej dywersyfikacji instrumentalnej, ale bardziej niż ten świeci jako jedna z najbardziej sprytnych i nie-chaltzy melodii Collinsa z jego długiej kariery solowej. Energiczny, a nawet nieco silny wokalny występ piosenkarza pomaga zmaksymalizować solidne pisanie piosenek w pracy tutaj, ponieważ zarówno refren, jak i długi most stoją dość przychylnie obok prawie każdej muzyki pop, którą miały do ​​zaoferowania lata 80.

02 z 08

"W powietrzu dziś wieczorem"

Zdjęcie okładki albumu dzięki uprzejmości Atlantic

Większość fanów muzyki rockowej prawdopodobnie znalazła znacznie więcej zasług w tym mrocznym i nastrojowym utworze Wartość nominalna niż późniejsza praca piosenkarza z lat 80. - która, co prawda. W rezultacie ta melodia nadal otrzymuje odtwarzacz w Rock Radio i jako emocjonalny akompaniament wydarzeń sportowych. Ponadto zachowuje zaskakująco potężną przewagę dzięki groźnemu, niemal paskudnemu tonowi, który jest wysoce nieoczekiwany przez ogólnie przyjazne Collins („Gdybyś powiedział mi, że utonęli / nie pożyczę ręki”). Ale oczywiście główna karta telefoniczna tej piosenki zawsze była okazją do Bitchin 'Air Drums pod koniec.

03 z 08

„Już mnie to nie obchodzi”

Zdjęcie okładki albumu dzięki uprzejmości Atlantic

Kolejna romans dla Collinsa, ta piosenka również mocno wpada w kategorię rocka przede wszystkim ze względu na gniew i intensywność. Jednak zachowuje również silny związek z pracą Collinsa z Genesis, ponieważ otwiera klawiatura bardzo przypominają dźwięk tego zespołu. Wszystkie te składniki poprawiają kolejny namiętny występ wokalny od Collinsa, a co ważniejsze, aranżacja jego melodii artysty - kolejna pamiętna - działa absolutne cuda. Ta piosenka ledwo złamała Pop Top 40, co jest szczególnie wstydem, jeśli miała jakiś wpływ na decyzję Collinsa o zmiękczeniu jego dźwięku w przyszłości.

04 z 08

„Wbrew wszelkim przeciwnościom”

Zdjęcie z pojedynczą okładką dzięki uprzejmości Atlantic

Takie wygładzanie krawędzi Collinsa może wydawać się widoczne na tej balladzie, ale na szczęście i tak jest to jedna z jego najlepszych piosenek. Utwór z filmu o tej samej nazwie z 1984 roku okazał się pierwszym nie. 1 popowy hit i jest to coś więcej niż godne tego stanowiska zarówno pod względem popularności, jak i jakości. Collins zawsze miał prezent na teatralność, a fakt, że do tej pory nie wykorzystał tego talentu do baladransu. W końcu nie ma tu cynicznego poszukiwania popowego sukcesu.

05 z 08

"Na lewą stronę"

Zdjęcie okładki albumu dzięki uprzejmości Atlantic

Do czasu, gdy Smash Hit Hit z 1985 roku nie został wydany, Collins prawie całkowicie przekształcił się z artysty rockowego w pełnoprawny pop-crooner. Niemniej jednak ta niedoceniana melodia pomogła mu utrzymać jedną stopę na byłym terytorium, głównie ze względu na jego chór z mocą, ale melodyjny chór. W wersetach Collins produkuje kolejny brzmiący geneza klejnot melodii, a most (minus jakąś niewłaściwą saksofon) znajduje sposób na stworzenie mile widzianego objazdu, który po prostu czyni piosenkę lepszą. Niestety po raz kolejny popowy sukces wymknął się tego utworu, który mógł wezwać Collinsa do stonowania gitar.

06 z 08

"Zabierz mnie do domu"

Zdjęcie z pojedynczą okładką dzięki uprzejmości Wea

Mimo że kilka lat temu miałem współpracownika, który irytująco serenadował całe biuro z kpiącym wykonaniem refrenu tej piosenki, nadal czuję się zmuszony do uwzględnienia go tutaj w upamiętniu jego szybkiej sprawności muzyki popowej. Po raz kolejny Collins ładnie zdobywa wysoce dostępną melodię, która wraz z delikatnymi, majstrującymi klawiaturami pozwoliła mu maksymalne wykresy na Billboard's Pop, Adult Contemporary i Minstream Rock Rock Charts. Taka szeroko zakrojona atrakcyjność i wszechstronność rozlewa się hojnie z powoli budowlanego wiersza, a następnie eksplodują w jego być może nadmiernie śpiewający refren.

07 z 08

"Chciałbym żeby spadł deszcz"

Zdjęcie z pojedynczą okładką dzięki uprzejmości Atlantic

W przypadku tej atmosferycznej ballady z 1989 roku… ale poważnie, Collins podjął mądrą (i poważną) decyzję o pozyskaniu legendarnego gitarzysty Erica Claptona, aby zapewnić gustowny akompaniament. Jak zwykle, Collins zapewnia tutaj pamiętnie przyjemną, choć niekwestionującą melodię, ale to, co naprawdę sprawia, że ​​tor jest wyjątkowy, jest szczerym aranżacją, która umiejętnie wypowiada wszelkie możliwe emocje z występu. Clapton z pewnością otrzymuje za to trochę uznania, ale tak naprawdę Collins zasługuje na wyróżnienia za jego konsekwentną zdolność do pokonania swoich nieco na środku tendencji z pasją i doświadczonym muzykiem Savvy.

08 z 08

"Pamiętasz?"

Zdjęcie okładki albumu dzięki uprzejmości Atlantic

Chociaż ta piosenka nie wykres jako singla do 1990 roku, zamierzam ją wcisnąć na tę listę, ponieważ … Ale poważnie został wydany pod koniec 1989 roku, a ja, na przykład, z pewnością dałem mu dokładne słuchanie przed rozpoczęciem nowej dekady. Zdaję sobie sprawę, że niewiele robi mój czynnik chłodzenia z mocą wsteczną, ale do diabła, niektóre rzeczy są po prostu beznadziejne. Jeśli chodzi o piosenkę, pamiętam to dobrze jako sugestywną balladę, która uchwyciła uniwersalne poczucie romantycznej tęsknoty, szczególnie za pomocą tęsknego teledysku. Skutecznie oznacza także koniec pracy Collinsa jako artysty rockowego, ale przynajmniej nie jest kompromisem jakości.